Łazienka – nie tylko inspiracje – część II
Dziś bohaterem jest nasza łazienka. Heh… przez ten projekt już nie jedna sprzeczka była… Na szczęście nie groźna, ale nadal nie mamy wspólnej wizji. Miły dochodzi co chwilę do wniosku, że się chyba nie dogadamy i powinniśmy mieć dwie łazienki lub mieszkać oddzielnie (oczywiście wszystko z przymrożeniem oka). Jednakże nasz problem cały czas nad nami wisi. Inne pomieszczenia jakoś nie sprawiają nam, aż tyle problemu. Powoli dogadujemy się , co, gdzie, za ile…. A łazienka…
Już kilka razy oglądałam płytki, odwiedziłam jakieś dziesięć sklepów (niektóre kilkukrotnie). Z czego wybrałam dwa, by pokazać mojemu Miłemu, co mi się podoba. No niestety nasze gusta w ogóle się nie zgrywają. Wchodzimy do sklepu ja pokazuje szarości, a On beże i brązy! Facet i takie ciepłe kolory w łazience?! Okazuje się, że Mój Drogi lubi ciepłe barwy ewentualnie czernie. Czarne płytki raczej jednak się nie sprawdzą w łazience. Przynajmniej nie w dużej ilości ze względu na trudność w utrzymaniu ich w nienagannej czystości. Mi podobają się szarości imitujące beton, biel i czerń. Ale czy uda nam się jakoś to wszystko w końcu rozsądnie połączyć?
Elementem w naszej łazience, na który obydwoje się godzimy jest szafa, umieszczona na jednej ze ścian. Zastanawiamy się czy będzie ona lustrem czy gadką, białą powierzchnią. Łazienka ma 7 metrów, więc uznaliśmy, że będzie to dobre rozwiązanie, ponieważ przenosząc drzwi do łazienki na ścianie od przedpokoju, tam straciliśmy ponad metr szafy. Plan jest taki by zajmowała niemal całą ścianę. Będzie płytka na 50 cm., ale myślę , że pojemna. Znajdować się w niej będzie pralka, ręczniki, ewentualnie pościel oraz wszelkie środki czystości i odkurzacz. Planuję również miejsce na deskę do prasowania i inne rzeczy, które dobrze by było, aby znalazły się w szafie łazienkowej.
Kolejnym bezsprzecznym elementem będzie przezroczysty prysznic. Padło na taki, by nie tracić wizualnej przestrzeni. Jest to dla nas ważne, ponieważ znajdował się będzie na wprost drzwi.
W ostatnim czasie obejrzałam wiele inspiracji, czytałam o tym jak kiedyś urządzano łazienki, co nasunęło mi kilka pomysłów, które moglibyśmy wykorzystać. Doszłam do wniosku, że nie podoba mi się twierdza, w której całe ściany wyłożone są płytkami (o czym pisałam tutaj). Zaproponowałam więc, by część ścian została pomalowana tylko farbą (jak na zdjęciu poniżej).
Miły jednak nie podzielił mojego zdania i odrzucił pomysł. No cóż pewnie będę jeszcze pracować nad tym, by go przekonać, ale dopiero przy realizacji okaże się jaki kompromis udało nam się wypracować.
Jeśli chodzi o płytki bardzo podobają mi się hexogeny. I taki był początkowo plan. Płytki w ciemnej szarości ułożone nieregularnie na ścianie lub regularnie na podłodze (podobnie jak na zdjęciach powyżej i poniżej). Niestety nie są łatwo dostępne, choć udało mi się znaleźć je w całkiem przystępnej cenie 120 zł za m2. Cóż i tak nie nie przypadły do gustu Miłego.
Kolejną pomysłem były małe płytki 20/20 w kolorze białym z pięknym wytłoczeniem w postaci koronek. Oczywiście pomieszałabym je z gładkimi, ale niestety to kolejny odrzucony projekt. Uznał, że są zbyt małe i może to niezbyt dobrze wyglądać na sianie w łazience. Heh…. A taką miałam już wizję! (Poniżej prezentuję je na zdjęciach, niestety nie znalazłam takiego, na którym były by ułożone na ścianie w łazience).
Następnie znalazłam duże płytki hiszpańskie o wymiarach przybliżonych do 60/60 – trudno dostępne – w Kielcach tylko jeden sklep je oferował. Były piękne! Niestety oferta obejmowała kolor grafitowy, szary, który nie był wyeksponowany i bałam się ryzykować z jego zamówieniem oraz brudny beż, który w ogóle mi się nie podobał. Pięknie jednak prezentuje się na zdjęciu poniżej.
Cena była ogromna, gdyż około 305 zł za płytkę gładką i 338 zł za dekor mierzony w m2. Co mnie nieco zniechęcało, ale stwierdziłam, że nie musimy wszystkich ścian nimi obłożyć, lecz wystarczyło by tylko jedną. Niestety i te płytki nie odpowiadały Miłemu, a to dlaczego? Uznał, że te ze wzorem wytłaczanym (dekory) wyglądają jak papierowe. Byłam załamana…
A co podoba się Mojej Połówce? Po pierwsze płytki w kształcie cegiełek i mini cegiełek, po drugie wszystko, co jest w kolorze beżowym i brązie. Po trzecie czarne płytki wszelkiego rodzaju. Po czwarte płytki z wytłoczeniami ala fale i inne, po piąte płytki imitujące drewno, które już mi się przejadły.
Miły akceptuje jeszcze szarość, dlatego biorąc pod uwagę jego upodobania doszłam do wniosku, że można by było urządzić łazienkę w kolorystyce jednej z kolekcji Tubądzina Macieja Zień. W kolekcji tej występuje szarość biel i czerń. Kolory, które mi odpowiadały oraz kolory akceptowane przez mojego Miłego. Przynajmniej tak mi się wydawało…
Było by za pięknie gdybyśmy doszli do wniosku, że te płytki wylądują w naszej łazience. Miły stwierdził, że szarości mogą być, ale ta którą ja wybrałam w ogóle mu się nie podoba, ponieważ wpada w błękit…
Reszty moich pomysłów nie chce mi się wypisywać, zresztą wszystkich nie pamiętam, bo szybko moje wizje się zmieniały wraz ze słowami Miłego “to mi się nie podoba”.
Oczywiście w drugą stronę było podobnie, większość kolorów, faktur i wzorów płytek pokazywanych przez Miłego było przeze mnie odrzuconych. Nie wiem co robić i jak mamy dojść do kompromisu. Gdy ja decyduję, że zgadzam się na pomysł Miłego, On zmienia zdanie i stwierdza, że już ma inną koncepcję. Ciężko zdecydować nam, jak połączyć nasze upodobania w jedną integralną całość. Dlatego teraz zostawiłam temat w próżni, musimy z tym wszystkim się przespać i może wpadnie jakiś pomysł na obopólne zadowolenie z tak ważnego miejsca, jakim jest łazienka. Efekt finalny z pewnością kiedyś tutaj zawiśnie i mam nadzieję, że będziemy z niego obydwoje zadowoleni.
Do następnego!
Komentarze