You are here:  / Przeprowadzka / Pakowanie to przykład efektu motyla

Pakowanie to przykład efektu motyla

Oglądaliście kiedyś film pt. ‘Efekt Motyla’? Całkiem fajny, jak byłem młodszy obejrzałem go kilkakrotnie. Przy okazji, jeśli go nie widzieliście – nie oglądajcie także sequela, jest znacznie gorszy od pierwszej części. W każdym razie jest to film obrazujący teorię Edwarda Lorenza, wg. której „dowolny układ fizyczny, który zachowuje się nieokresowo, jest nieprzewidywalny”. W filmie zostało to przedstawione w taki sposób, że każda decyzja, którą postanowilibyśmy zmienić w naszej przeszłości, spowodowałaby totalną zmianę w naszej teraźniejszości, np.  jedno wypowiedziane zdanie do pewnej osoby mogłoby się okazać tak ważne, że zamiast pisać teraz tego bloga, mógłbym przygotowywać się do występu w operze itp. Klasyczny przykład, od którego wzięła się nazwa, sugeruje, że trzepot skrzydeł motyla np. w Ohio, po 3 dniach mógłby wywołać gdzieś na świecie burzę piaskową. I jakby się to nie wydawało absurdalne, zaczynam powoli w to wierzyć. Szczególnie po tym, jak pakowanie zajęło mi zdecydowanie więcej czasu niż powinno.

 

Zaczynamy pakowanie

Umówmy się, Swift dużym samochodem nie jest. Niezależnie od tego jak bardzo to auto lubię, to pewnych rzeczy przeskoczyć się nie da. Bagażnik wielkości, pi razy oko, 240l, nie ma szans wystarczyć na potrzeby 4 osób, które mają zamiar przejechać ponad 1300km w jedną stronę. Weźmy jeszcze pod uwagę fakt, że z tych 4 osób, 2 to dziewczyny, z których każda ma lekkiego fijoła na punkcie mody. Co nam z tego wychodzi? Mało miejsca na bagaż, którego jest trochę zatrważająca ilość. Musiałem więc poczynić pewne założenia jak ma pakowanie wyglądać, żeby nie utonąć w morzu dziwnych pakunków, walizek, toreb, torebeczek, i luźno poukładanych, randomowych przedmiotów. Ba! Sporządziłem wręcz ‘Zasady Pakowania Małego Samochodu’!

Zasady Pakowania Małego  Samochodu:

1) Nie pakuj się w twarde/sztywne walizki;
2) Im torba mniejsza i bardziej miękka, tym lepiej;
3) Rzeczy twarde i łatwe do zniszczenia traktuj jako ‘rdzeń’ bagażu;
4)‘Rdzeń’ musi być otoczony rzeczami miękkimi, które można ugnieść, nie narażając na zniszczenie;
5) Pakunki płaskie mają pierwszeństwo przed pakunkami dużymi (kładziemy je na sam spód bagażnika);
6) Pakunki duże mają pierwszeństwo przed pakunkami małymi;
7) Nie łudź się, że bagażnik Ci starczy – weź bagażnik dachowy;
8) Bagażnik dachowy ZAWSZE musi być wypełniony na max – żeby nic nie latało w środku;
9) Pod nogami też masz miejsce, więc aparaty, komputery lub prowiant możesz tam położyć;
10) Przestrzeń kierowcy jest nie do ruszenia!

 

Część z tych zasad odnosi się oczywiście do pakowania każdego auta, ale zostały one tak skonstruowane, że zapewniają maksymalnie wydajne zagospodarowanie przestrzeni w małym samochodzie. I wydają się one dość jasne, nie trzeba ich przesadnie tłumaczyć. Ale co do tego wszystkiego ma efekt motyla?

Pakowanie – przykład efektu motyla

Rok temu jechałem w podobnej konfiguracji, ale różnica polega na tym, że jechaliśmy nad polskie morze, w dodatku na krócej, więc z pakowaniem nie było takiego problemu. Mniej rzeczy, w razie problemów można cos kupić, bo waluta inna, więc nie jest aż tak szkoda wydawać. Jak się czegoś zapomni to można poprosić żeby ktoś DHL’em dosłał, więc człowiek się aż tak bardzo nie stresuje. Jasne, wtedy też miałem na dachu bagażnik, bo 240l to rzeczywiście mało. Tym razem jednak okazało się, że bagażnik bagażnikowi nie jest równy, ponieważ między pałąkami na dachu samochodu mogą być różne odległości, do których bagażniki nie są przystosowane. I ten właśnie nie był, musiałem więc, z pomocą znajomego, wywiercić kolejne otwory tak, by wszystko do siebie pasowało. Przepraszam bardzo, czy to jest takie trudne, żeby zunifikowac taką pierdołę?

 

Wtedy również wydawało mi się, że tych rzeczy jest dużo. Ale jak zebrałem do kupy wszystko to, co miałem wziąć tym razem, to padł na mnie blady strach, zimny pot, drgawki etc itp.

 

I tak dla porównania, przy samochodzie, żeby zobrazować ile tego było.

 

To auto nie jest przystosowane do przewozu dużych toreb, bo one się zwyczajnie nie mieszczą. Nie wspominając o walizkach. No ale cóż, takie dostałem, więc nie mam co wybrzydzać. Dobrze, że przynajmniej nie są wypchane po brzegi, bo nie dałoby się ich upchnąć. Nic więc mi innego nie pozostało, jak próbować wszystko ułożyć, w miarę logicznie, tak by wszystko do siebie pasowało, żeby gdzieś w szpary powkładać ‘drobnicę’ i po max godzinie być szczęśliwym, odpocząć i o 4 w nocy jechać. Mhm, pewnie.  Ubzdurałem sobie w głowie jeden wielki bullshit.

Mówiąc krótko, jak o 15 skompletowałem wszystkie rzeczy, które mam spakować, to skończyłem tuż przed 18. Wszystko właśnie przez ten cały efekt motyla, który w przypadku bagażu wygląda następująco: jak raz ułożysz jedną rzecz tak jak nie trzeba, to błąd ten rozrasta się potem do takich rozmiarów, że trzeba układ zmieniać kilkukrotnie. Mnie udało się za 3cim razem, co i tak uważam za swoisty sukces, wynikający niejako z doświadczenia. Wszyscy początkujący: STRZEŻCIE SIĘ PAKOWANIA I EFEKTU MOTYLA. Serio, można dostać szewskiej pasji jak zostają Ci 3 torebki, które nigdzie nie pasują, a potem sobie zdajesz sprawę, że gdybyś taką inną ze spodu wyjął, to potem inne by się inaczej ułożyły i cała reszta ułożyłaby się w wieżę z Tetrisa.